poniedziałek, 13 października 2014

1.

13 wrzesień. Jego urodziny. Kończy dzisiaj 19 lat. Minęły dwa lata od obudzenia ze śpiączki i trzy odkąd widziałam go ostatni raz. Uczyłam się zaakceptować to, że mnie zostawił, ale jakaś cząstka mnie ciągle za nim tęskniła.

By uczcić jego urodziny, te które pamiętam, czyli szesnaste, mieliśmy jeden sposób - jeść, jeść i jeszcze raz jeść. Niall aktualnie był członkiem zespołu. Oczywiście, że cieszę się jego szczęściem, ale gdybym mogła to chciałabym z nim być. Teraz jest człowiekiem sukcesu, zapewne nie pamięta swojej dawnej dziewczyny, Cassie. Jednakże ja o nim ciągle pamiętałam. Nie mogłabym zapomnieć.
Każdego dnia o nim myślałam. Raz dziennie, dwa razy. Dużo.

Usiadłam na kanapie z 3 kawałkami pizzy na talerzu. Dzisiaj byłam sama w domu. Rodzice wyszli do znajomych, którzy wrócili do Mullingar, zaś mój młodszy brat Jonathan był w domu swojego przyjaciela.
W kuchni leżało duże pudełko pizzy, w razy gdybym zgłodniała, co się na pewno zdarzy. Gdyby było za mało to w zamrażarce miałam 2l lodów.

Włączyłam telewizor, skakałam po kanałach, aby coś znaleźć. Nic. Nic. Nic. Spójrzmy na wiadomości. Nuda.
Jednak zostałam na tym kanale, gdyż ujrzałam znajomą twarz. Niall. Ciągle te same blond włosy, nie zmienił się. Wyglądał dobrze, mogłabym rzec, że lepiej.
Mówili, że z okazji swoich urodzin robi przyjęcie charytatywne.

Wróciłam wspomnienia do dnia, gdy mieliśmy po piętnaście lat. Zaczęliśmy się umawiać, Niall przyrzekł sobie, że jak będzie miał dużo pieniędzy to wyda je na dobry cel. Właśnie to robił teraz, spełniał swoje życzenie. Spojrzałam na swój pusty talerz i westchnęłam.

Kiedyś miałam chłopaka, z którym jadłam bez limitów.
Teraz? Byłam sama.
Resztę dnia spędziłam na jedzeniu. Wiedziałam, że przez to przytyję ze dwa kilogramy i będę musiała odwiedzić siłownię, ale ta pizza była przepyszna.

Koło północy zgłodniałam, ciągle byłam sama w domu. Rodzice zostają na noc u znajomych, Jonathan u kolegi. W lodówce nie było nic do jedzenia.
Chciałam iść spać bez zjedzenia kolacji, ale cóż.. nie wyszło.

Wstałam z łóżka, zgarnęłam sweter i biały top. Ubrałam szare jeansy, wszystko na siebie narzuciłam. Sprawdziłam czy mam odpowiednią ilość pieniędzy w portfelu, aby iść do McDonalda.
W tej samej chwili w moim brzuchu zaczęło burczeć.

Zamknij się. - powiedziałam sama do siebie. Wyszłam przed dom, aby wyjechać samochodem do McDonalda, który był nieopodal mojego domu.

Niall (p.o.v)

Wyjątkowy długi dzień, impreza urodzinowa się udała. Dochodziła północ, a ja robiłem się głodny. Jechałem już do domu, ale stwierdziłem, że muszę zajechać do McDonalda. Faceci muszą dużo jeść, prawda? Większość ludzi w swoje urodziny chciałaby jeść jakieś wymyślne potrawy, ja jestem inny. Fast Food jest czymś, czego teraz pragnąłem.

Przypomniał mi się dzień, w którym świętowałem szesnaste urodziny z Cassandrą.

Cassandra..

Wyrzuciłem wszystkie myśli o niej z mojej głowy. Zaparkowałem samochód, po chwili już byłem przy drzwiach wejściowych do McDonalda. Przede mną stała dziewczyna w szarych spodniach, swetrze oversize i długich brązowych włosach. Wychodzi na to, że nie tylko ja jestem głodny o tak późnej porze.

Big maca, duże frytki i dużą colę poproszę. - głos dziewczyny wydawał się bardzo znajomy. Nie zapomnij o moim sosie barbecue!  - dodała.

Przypomniało mi się, że Cassie miała obsesję na punkcie tego sosu. Kochała go.

Proszę pana, czy mogę przyjąć pańskie zamówienie? - inna osoba zapytała się mnie o to samo. Przeniosłem wzrok z dziewczyny na sprzedawczynię.

Proszę bardzo, twoje zamówienie.. panno Riviera.
Dzięki! - dziewczyna odpowiedziała, miała takie samo nazwisko jak Cassie.

Dzisiaj wszystko przypominało mi o Cassandrze. Ona odeszła. Odeszła ponad rok temu. Była już martwa albo ciągle była w śpiączce.
Kto wie?

Twoje zamówienie panie Horan. Smacznego i wszystkiego najlepszego, tak przy okazji. - kasjerka się uśmiechnęła.
Dziękuję. - odpowiedziałem. Urodziny się prawie kończyły, ale co tu dużo mówić. W końcu miałem 19 lat, nie byłem tym najmłodszy tak jak Harry, który ma dopiero 18 lat.

Dziewczyna, która składała duże zamówienie siedziała sama przy oknie, wzrok miała spuszczony na tacę z jedzeniem. Część włosów z jej koka opadała na twarz, przez co była zakryta.
Może chciałaby zjeść w towarzystwie. Miałem nadzieję, że nie zacznie wariować, gdy mnie zobaczy. W końcu jestem jednym z One Direction. Jeden z powodów dla których lubiłem McDonald w nocy, było spokojnie.

Hej. - powiedziałem.
Cześć.  - odpowiedziała, ale nie spojrzała na mnie.
Chciałabyś zjeść razem ze mną? - zapytałem.
Czemu nie. -Odpowiedziała. Spojrzała na mnie, jej oczy się rozszerzyły.

O MÓJ BOŻE. - powiedzieliśmy w tym samym czasie.

Ona żyła. Żyła i czuła się dobrze. Siedziała na przeciwko mnie z big mackiem w jednej ręce, a w drugiej z colą. Jej usta było lekko otwarte. Byłem pewny, że wyglądam tak samo.

Cassie?

7 komentarzy: